Jesteśmy wielcy
Miłosz Lodowski, strateg kreatywny, ilustrator, grafik: Jak widzę to obrzydzenie twórców do polskiej historii i kultury, to wzbiera we mnie rebeliancki konserwatyzm, bo ja nie chcę być imitatorem obcych kultur.
"Rzeczpospolita": Jako starego metala nie przekonam cię pewnie do rapu, ale mam wrażenie, że rap to jedyny fenomen kulturowy ostatniej dekady, że tylko on jest gorący, grzeje, podnieca młodych ludzi, a poza nim to kulturalna pustynia.
Zaskoczę cię, bo polski hip-hop od zawsze bardzo mnie ciekawił, ale rzeczywiście nie ze względów artystycznych. Jako stary liberał gospodarczy bardzo doceniam tę scenę za aspekt biznesowy. Hiphopowcy są znakomicie zorganizowani, jeśli chodzi o warstwę sprzedażową, produkcyjną, wizerunkową. Imponuje mi, że potrafią to robić po swojemu. Choć przez długi czas w ogóle odmawiano im artystycznego uznania, choć zostali wypchnięci poza nawias mainstreamu, to nie dali za wygraną i stworzyli własny biznes. Sam jestem kontrkulturowcem, takim konserwatywno-liberalnym rebeliantem, więc bardzo mi się podoba ta ich niezależność.
Czego słuchano u ciebie w domu?
Od małego wpajano mi podstawy muzycznej klasyki, byłem dobrze osłuchanym dzieciakiem, co tydzień chodziliśmy do Filharmonii Krakowskiej.
No tak, bo ty jesteś z Krakowa, przepraszam – z Kazimierza.
Ale Kazimierz, przynajmniej za moich czasów, to była taka dzielnica wyrzutków, odrzucona przez „Krakówek". Moją rodzinę Niemcy przesiedlili tam w latach 40. z Osiedla Oficerskiego. Kiedy wyrzucili z Kazimierza Żydów –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta