Kosowo. Kopacze bitcoina wypędzeni z raju
W dobie kryzysu energetycznego prądożerność kryptowalut zaczyna tworzyć zagrożenie dla dobrostanu państw. A one nie puszczą tego płazem.
Nie płacimy tu za prąd, więc czemu nie kopać – wzruszał ramionami w rozmowie z reporterami Radia Wolna Europa Dragan, mieszkaniec Północnej Mitrovicy w Kosowie, który z wytwarzania bitcoinów i innych alternatywnych walut uczynił źródło swoich dochodów. – Inwestujesz od 3 do 4 tys. euro i bez wielkiego trudu wyciągasz 300 euro miesięcznie – przeliczał. A te szacunki dotyczyły skromnych, początkujących „górników". Dragan wyciągał nawet 2 tys. euro miesięcznie.
Ale wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. W Kosowie skończyło się w pierwszych dniach po Nowym Roku, kiedy władze w Prisztinie wydały kategoryczny zakaz kopania kryptowalut. Żeby nikt nie miał wątpliwości, że obostrzenia nie pozostaną wyłącznie na papierze, policjanci w ciągu ostatniego tygodnia zorganizowali wiele rajdów i przeszukań w rozmaitych obiektach na terenie tego niewielkiego bałkańskiego kraju – a w szczególności w jego północnej części, zamieszkanej głównie przez Serbów. Tam wytwarzanie kryptowalut było najpopularniejsze, bo mieszkańcy czterech północnych jednostek administracyjnych byli zwolnieni z opłat za energię elektryczną.
Górnicy działają jednak na terenie całego kraju. Ze statystyk, jakie przedstawiła w środę miejscowa policja, wynika, że skonfiskowano dotychczas 430 „górniczych" zestawów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta