Francuzi nie obrażą się za Le Pen
Morawiecki w finale kampanii wyborczej otwarcie atakował Macrona. Ale z powodu wojny w Ukrainie nie będzie zimy w relacjach z Paryżem.
Tym razem się udało. Depesze gratulacyjne dla Emmanuela Macrona pojawiły się w niedzielę na koncie twitterowym Andrzeja Dudy o 22.44 i Mateusza Morawieckiego o 22.56, podczas gdy Władimir Putin poczekał z tym do poniedziałku. Jesienią 2020 r., gdy polskie władze również postawiły na złego konia i liczyły na wygraną Donalda Trumpa, depesza z Warszawy nadeszła do Waszyngtonu tego samego dnia co z Moskwy.
Była też niejednoznaczna; zawierała pochwałę udanej kampanii Joe Bidena, nie jego wygranej. Tym razem ton przesłania okazał się wyraźnie cieplejszy niż to, co napisał rosyjski przywódca. Podczas gdy ten ostatni życzył Francuzowi sukcesów w misji publicznej, która go czeka, a także dobrego zdrowia, polski prezydent stwierdził, że „bardzo się cieszy, że będziemy mogli kontynuować dialog”. Premier pozostawał natomiast bardziej wycofany: „czas na wspólną pracę. Przyszłość Europy jest w naszych rękach”.
Wątpliwe jednak, aby te kilka zdań zatarło panujące w Paryżu przekonanie, że Morawiecki tak naprawdę chciał zwycięstwa Marine Le Pen. Po raz kolejny od przejęcia władzy przez PiS w 2015 r. polsko-francuskie stosunki wychodzą z okresu kampanii wyborczej nad Sekwaną bardzo poturbowane.
4 kwietnia, na sześć dni przed pierwszą turą wyborów, szef polskiego rządu zaatakował frontalnie francuskiego przywódcę. – Panie prezydencie Macron, ile razy negocjował pan z Putinem, i co pan...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta