Nie wlewajmy jeszcze Dniepru do Wisły
Mamy już do czynienia z jednej strony ze zniechęcaniem Polaków do ukraińskich uchodźców, a z drugiej – wykorzystywaniem imigrantów w ideologicznych akcjach. Najbardziej boję się decydowania za nich, prób przenoszenia ich ojczyzny do Polski, gdy Ukraina istnieje.
Autorzy rozlicznych tekstów, także w „Plusie Minusie", próbują dociec, jak zmieni się Polska pod wpływem obecności ukraińskich uchodźców. Ma się stać bardziej wielokulturowa, z pewnością inna niż do tej pory, już się zresztą taka staje, o czym łatwo się przekonać, choćby wyruszając do dowolnego miasta.
Ja odbyłem w miniony weekend taką podróż do Częstochowy i wszystko mi o tym przypominało: od wolontariuszy na kolejowym peronie stacji Warszawa Zachodnia anonsujących pociąg po ukraińsku, przez ukraińskich współpasażerów w wagonie, aż po niemożność dogadania się z pytanymi o drogę kobietami spotkanymi w pobliżu Jasnej Góry. Tak jest i tak będzie. Warto postawić w związku z tym kilka pytań politycznych.
Ostrożnie ze słowami
Zacznijmy od wrażeń, a może złudzeń najbardziej nieoczekiwanych. VII Europejski Kongres Samorządowców w Mikołajkach stał się zaczynem niecodziennego zdarzenia. Oto Polskę obiegła wieść, że na jednym z paneli („Europa w poszukiwaniu przywództwa") grupa polskich polityków miała obwieścić, że możliwa i potrzebna jest unia polsko-ukraińska.
Nie byli to reprezentanci największych partyjnych potęg. Pierwszy miał rzucić pomysł prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Basowali podobno: lider kanapowego dziś Porozumienia Jarosław Gowin, poseł Lewicy Maciej Gdula, marszałek województwa...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta