Tęsknota za mocną walutą
Boimy się, że gospodarka przestanie rosnąć. A to nie odpowiada aspiracjom Polaków, bo staramy się dogonić Zachód pod względem dochodów. 30 lat temu nikogo nie goniliśmy. Po prostu wydostawaliśmy się z czarnej dziury. Rozmowa z Andrzejem Olechowskim, ekonomistą, ministrem finansów w rządzie Olszewskiego
Na pewno świetnie pamięta pan początek lat 90. i tamte zmagania z inflacją. Gdy był pan ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą, sięgała ona 70 proc. rocznie, a później, gdy pełnił pan funkcję ministra finansów, było to 40 proc.
A jeszcze rok wcześniej, czyli w 1990 r., gdy byłem wiceprezesem NBP, inflacja wynosiła 585 proc. rocznie. Ta liczba jest szczególnie wymowna. Uzmysławia warunki, w jakich decydenci polityczni wtedy działali. To było jak huragan, a w takiej sytuacji nie kombinuje się, czy lepiej przyjąć taką, czy inną strategię, tylko z całych sił trzyma się solidnej podstawy. I tak właśnie polscy decydenci, zwłaszcza Leszek Balcerowicz, minister finansów, trzymali się sprawdzonych, niepodważalnych reguł ekonomii. Można dyskutować, ile w ekonomii jest nauki, a ile spekulacji, ale pewne jest, że inflacja spada tylko wtedy, gdy na rynku jest mniej pieniądza. I w ten sposób walczono z inflacją na początku lat 90., zbytnio nie kombinując.
Inflacja to jeden element. Co było jeszcze cechą gospodarki w tamtych latach?
To, że po uwolnieniu cen gospodarka stała się dwuwalutowa.
Co pan przez to rozumie?
To, że gospodarka stała się dolarowo-złotowa. Ludzie lokowali złote w tzw. twardej walucie, która nie traciła na wartości, a w każdym razie mniej niż nasza waluta. Myślę, że w dzisiejszych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta