Dotrzeć tam, gdzie nikt inny się nie waży
Niesienie pomocy w Ukrainie ma sens tylko wtedy, gdy dociera się bezpośrednio do potrzebujących – mówią wolontariusze. Z pomocy, która płynie z Polski, nawet 80 proc. potrafi być po drodze rozkradzione.
Na początku marca do starego budynku w centrum Dniepru Talina Charikowa zaprosiła pierwszych uchodźców ze wschodu Ukrainy. – Przywoziliśmy ich samochodami, odbieraliśmy ze stacji. Szukali u nas miejsca do życia – opowiada. Znaleźli je, chociaż żyć tu trudno. Mała kuchnia nie jest w stanie obsłużyć jednocześnie prawie 250 mieszkających tu obecnie osób, gotuje się na raty. Część uchodźców przyjechała tu tylko z tym, co mieli na sobie. Dzięki pomocy dostarczonej najpierw przez mieszkańców miasta, a później też z zagranicy, w tym z Polski, ubrali się, mają na czym spać, czym się umyć i wyżywić.
Potrzeby schroniska są jednak większe niż możliwości, z miesiąca na miesiąc powtarza się to samo: niezapłacone rachunki za prąd i widmo jego całkowitego odłączenia. Złata, jedna z mieszkanek, mówi: – Nie ma też ogrzewania. Teraz to jeszcze nie problem, ale co będzie, jak przyjdzie zima? Przecież nikt nie wie, co będzie dalej.
***
W wieloosobowych, zastawionych łóżkami piętrowymi i szafami, pokojach Złata mieszka od kilku tygodni z synem i matką. Rozkleja się, jeszcze zanim na dobre siądziemy do rozmowy. Przez łzy opowiada: pochodzą z wioski w obwodzie charkowskim, mieszkali w domu, którego już nie ma. Gdy Złata pokazuje na zdjęciach w telefonie, co z niego zostało, jej ruchy są niepewne. Trudno jej patrzeć na ruiny dawnego życia.
Ze zdewastowanej rodzinnej wioski...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta