Bezwzględny jak rynek mieszkaniowy
Podwojenie środków na programy mieszkaniowe dla ludzi ubogich w znacznej mierze rozwiązałoby problem bezdomności, a ich łączny koszt i tak byłby niższy niż dopłaty dla zamożniejszych właścicieli domów.
Nawet przyjmując ostrożną kalkulację, w każdej chwili mamy w Stanach Zjednoczonych ponad pół miliona bezdomnych, w tym prawie dwieście tysięcy osób mieszkających na ulicy zamiast w schroniskach. Liczba osób bezdomnych w naszym kraju wzrosła w ciągu ostatnich czterdziestu lat, mimo że Stany Zjednoczone bardzo się wzbogaciły. Spowodował to splot różnych czynników. Po II wojnie światowej wprowadzenie kontroli czynszów i przepisów określających zasady użytkowania gruntów zahamowało budowę mieszkań w przystępnej cenie.
Potem prezydent John F. Kennedy miał wizję przeniesienia osób chorych psychicznie i niepełnosprawnych ze specjalistycznych instytucji do ośrodków znajdujących się bliżej rodziny. Stworzono jednak za mało takich placówek i bezbronni ludzie kończyli na ulicy. Gdy w latach osiemdziesiątych zaczęła dominować filozofia osobistej odpowiedzialności, prezydent Reagan obciął o połowę federalne środki na mieszkalnictwo. Dopłaty do mieszkań nigdy nie wróciły do dawnego poziomu. Później wielka recesja w latach 2008–2009 sprawiła, że miliony właścicieli domów straciły pracę, a następnie, nie będąc w stanie spłacać rat kredytów hipotecznych, także domy.
– Tanie mieszkalnictwo przechodzi kryzys, który właśnie osiągnął historyczne wyżyny – powiedziała nam Diane Yentel, prezes National Low Income Housing Coalition. –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta