Nieocalone standardy dziennikarskie i sądowe
Niedawny wyrok związany ze sprawą niesławnej afery hejterskiej nie jest ani dobry dla wolności słowa, ani dla odwagi ludzi mediów czy sygnalistów. Ale sąd ma rację: jest pożądane ujawnianie okoliczności towarzyszących skandalowi, zamiatanemu pod ministerialne dywany.
Już się zanosiło, że Ewa S., specjalizująca się w problematyce prawnej dziennikarka „Polityki”, będzie jedyną skazaną w niesławnej aferze hejterskiej Kasta Watch. Sprawa zaowocowała dymisją wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka. Dwóch sędziów, wymienionych w mediach opisujących zorganizowany, szykanujący antysędziowski hejt wiązany ze środowiskiem Ministerstwa Sprawiedliwości, oskarżyło dziennikarkę o zniesławienie i znieważenie. Dziennikarze krążący wokół tematu ustawicznie ujawniają nowe, niebudujące fakty. Jednakowoż i sam skandal, i jego powiązania instytucjonalno-polityczne są – przynajmniej na razie – niewyjaśnialne.
Tymczasem w pierwszej instancji dziennikarkę skazano, uznając, że nie dopełniła powinności: nie powinna była opierać się w komentarzach i ocenach na faktach obecnych w dyskursie publicznym i ujawnionych w materiałach prasowych jako na jedynym źródle. Apelacja uchyliła ten wyrok i „ustalając, iż czyny zarzucane oskarżonej cechuje znikomy stopień społecznej szkodliwości” – umorzyła postępowanie.
Rozstrzygnięcie spotkało się z wybuchem entuzjazmu w mediach. Nawet stateczna „Polityka” (27 maja wersja elektroniczna) piórem N. Frątczaka cieszyła się, że „ocalały standardy dziennikarskie”. Ba, sama niedoszła skazana wyrok uznała za „dobry dla wolności słowa w Polsce”. Nie życząc Ewie S. ani konieczności zapłaty 3000 zł grzywny, ani dalszego ciągania po sądach, mam...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta