Najbardziej niedocenione miasto Europy
Bywa nazywany mini-Amsterdamem, ale analogia jest o tyle mylna, że Utrecht wymyślił się na nowo, lokując w centrum wszystkich swoich planów i strategii rower. I było warto.
Utrecht to 360 tysięcy mieszkańców (z czego 100 tys. to studenci), czwarte pod względem wielkości miasto w Niderlandach, rozciągnięte nad kanałem – zatem wizualnie w nieunikniony sposób przypominające Amsterdam. Ale przez dekady kojarzące się z hutnictwem, wielkim przemysłem maszynowym i metalowym. Plus podmiejski węzeł autostrad, jeden z najważniejszych w kraju. Nic zatem dziwnego, że jakieś pół wieku temu Utrecht był miastem, które nie różniło się wiele od innych ośrodków przemysłowych: ukształtowano je na potrzeby ruchu samochodowego i komfortu kierowcy. I to pomimo faktu, że właśnie tu powstała pierwsza w kraju ścieżka rowerowa – oddana do użytku w 1885 r. uliczka Maliebaan.
Paradoksalnie, to lata 70. przyniosły rewolucję. Paradoksalnie, była to bowiem epoka gwałtownego rozwoju motoryzacji: auta stawały się coraz sprawniejsze, wygodniejsze, szybsze. Ale stawały się też bardziej niebezpieczne dla otoczenia – na holenderskich drogach było coraz więcej śmiertelnych ofiar wypadków, w szczególności zaś oburzenie budziły zabite w wypadkach dzieci. Fala protestów zbiegła się z rozwojem ruchów ekologicznych, a w połowie dekady – z globalnym szokiem naftowym i idącym za nim kryzysem energetycznym – co popchnęło niderlandzkie władze, zarówno na szczeblu centralnym, jak i lokalnym, do myślenia o przebudowie aglomeracji na potrzeby pieszych i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta