Blondynki, brunetki, co to ma znaczyć, do diabła!
Ojciec był skoncentrowany na higienie głosu, bardzo o niego dbał. Po każdej scenie pocałunku z Daniel Darrieux dokładnie płukał gardło. Natomiast po scenie pocałunku z mamą płukania nie było. „Aha” – pomyślała mama – „to dobry znak”.Rozmowa z Marjanem Kiepurą, pianistą, synem Marty Eggerth i Jana Kiepury
Czy mówi pan po polsku?
Niestety nie, znam tylko kilka słów. Niemniej od czasu do czasu próbuję się czegoś nowego nauczyć.
Pana rodzice, Jan Kiepura i Marta Eggerth, są w Polsce doskonale znani: Jan – najsłynniejszy tenor swoich czasów, Marta Eggerth – wybitna sopranistka. Czy w domu rozmawiali ze sobą po polsku?
Rodzice używali pięciu języków. Najczęściej były to jednak angielski i niemiecki. Dlaczego? Otóż moja matka i moja prababka były Węgierkami. A w tamtym czasie każdy Węgier znał niemiecki. Więc jako dzieci nasiąkaliśmy zarówno tym językiem, jak i angielskim. Ale polski też się pojawiał. Szczególnie wtedy, kiedy rodzice nie chcieli, żebyśmy rozumieli, o czym rozmawiają.
A w jakim języku się kłócili?
We wszystkich! Na szczęście kłócili się bardzo rzadko.
Część pamiątek po pańskich rodzicach trafiła niedawno do wiedeńskiego centrum exil.arte, które zajmuje się badaniem i opracowaniem dorobku artystów wypędzonych, prześladowanych i zakazanych przez reżim nazistowski. Domyślam się, dlaczego zdecydował się pan na Wiedeń, o tym jeszcze porozmawiamy, ale skąd akurat ta instytucja?
Po prostu kilka lat temu dyrektor Centrum exil.arte prof. Gerold Gruber nawiązał ze mną kontakt. Muszę przyznać, że to nie była łatwa decyzja. Po śmierci mojej matki...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta