To jej krzyż, i musi go nieść
Jeden z nich zapytał: „Wie pani, jak traktują kobiety w białoruskich więzieniach?”. Mówili też: „Twoje dzieci wylądują w sierocińcu”. Ciągle powtarzali: „dzieci, dzieci, dzieci”. W końcu się poddałam.
Dziesiątego sierpnia [2020 r.] areszt przy ulicy Akreścina był już wypełniony po brzegi zatrzymanymi uczestnikami nocnych protestów. To tam następnego dnia po wyborach udała się Swiatłana – szukała aresztowanych znajomych i wciąż nie wiedziała, co się dzieje z szefową jej sztabu Marią Maroz. W sieci pojawiały się już pierwsze dowody masowych pobić i tortur. Kolegom udało się przekonać liderkę opozycji, by nie opuszczała samochodu i nie podchodziła do zgromadzonego tłumu matek, braci i sióstr przebywających w środku aresztantów.
– Po tym, co się działo w nocy, wiedzieliśmy, że może nas spotkać dosłownie wszystko i nie jesteśmy w stanie się obronić. Udałam się więc sama do aresztu, by się czegoś dowiedzieć, ale przez 40 minut strażnicy nie potrafili mi w żaden sposób pomóc. Swiatłana czekała w samochodzie – opowiada Kawalkowa.
Mniej więcej w tym samym czasie przed sądem postawiono Maroz. Na świadków zgłosiła Cichanouską i Kawalkową, ale nie mogła im przekazać informacji, gdzie dokładnie przebywa. Wynajęty w dniu zatrzymania prawnik rozłożył bezradnie ręce i rzucił jedynie:
– Jak nie przyznasz się do winy, trafisz do więzienia.
Nie przyznała się i zakuta w kajdanki w asyście uzbrojonych ludzi wróciła do mińskiego aresztu przy ulicy Akreścina. Niewykluczone, że gdy siedziała w radiowozie, minął ją odjeżdżający spod murów więzienia...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta