Maestro schodzi z kortu
Roger Federer zakończył karierę. Był kimś, kto sprawił, że tenis, czyli niezwykle trudny sport, wyglądał tak łatwo i pięknie.
Wielu ludzi mu dziękuje – za to, że był i zachwycał. Dla wielu stał się inspiracją, idolem, wzorem oraz najmocniejszym dowodem, że piękno w sporcie faktycznie istnieje. Zafascynowany tenisem niemiecki intelektualista Hans-Ulrich Gumbrecht powiedział kiedyś, że oglądanie Federera wywoływało w nim elementarne uczucia, podobne do tych, jakie daje obserwacja stada ptaków idealnie wykonujących ewolucje na niebie, i gdy patrzył na grę Szwajcara, to dostrzegał, że świat jest jednak dobrą instytucją.
Amerykański pisarz David Foster Wallace już w 2006 roku napisał o nim w magazynie „New York Timesa” głośny esej „Roger Federer jako doświadczenie religijne”. W nim zdefiniował „Federer Moments”, czyli „chwile, kiedy oglądasz grę młodego Szwajcara, i szczęka opada, oczy wychodzą na wierzch oraz słychać dźwięki, które sprowadzają małżonków z innych pokoi, aby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Chwile te są bardziej intensywne, jeśli grałeś w tenisa wystarczająco dużo, aby zrozumieć niemożność tego, co właśnie widziałeś…”.
Były szef redakcji sportowej londyńskiego „Timesa” Simon Barnes opisywał Federera jako Harry’ego Pottera tenisa, zastanawiając się, czy jego rakieta pochodziła z tego samego sklepu, w którym fikcyjny czarodziej kupił swą różdżkę. „Nie chodziło o to, że Federer uczynił tenis tak pięknym, jak kiedyś. Sprawił, że był piękniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Uroda gry nie była celem,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta