Arktyczni strzelcy dla sportu
Jeśli niedźwiedź znajduje się w miejscu, do którego myśliwy nie może dotrzeć, zwabia go – kładąc się na lodzie i naśladując śpiącą fokę. Gdy niedźwiedź da się nabrać i podejdzie wystarczająco blisko, leżąca nieruchomo „foka” staje słupka, podnosi karabin i strzela.
Na niedźwiedzie polarne polowano od zawsze – dla mięsa, futra i dla sportu. Rdzenni mieszkańcy Arktyki polowali na nie i polują nadal, aby zaspokoić własne potrzeby. Wszyscy inni, którzy odwiedzają Arktykę, zabijali zwierzęta przy każdej okazji. Ci, których było niewielu, na przykład wszelkiej maści odkrywcy i eksploratorzy, robili to na małą skalę. Na znacznie większą polowali wielorybnicy. W Smeerburgu, który był centrum wielorybniczym na Spitsbergenie, niedźwiedzi ginęło mnóstwo, bo ciągnęły do zwałów wielorybiej padliny zalegającej dokoła i były łatwą zdobyczą. Potem pojawili się zawodowi traperzy z całego świata, którzy polowaniem starali się zarobić na życie. Do niedźwiedzi strzelano także dla rozrywki, co czynili zarówno myśliwi, jak i wojskowi stacjonujący na arktycznych rubieżach.
Do polowań używano wszystkiego, co było w danym miejscu i czasie pod ręką: szybkie łodzie, skutery śnieżne, nawet helikoptery. Na Alasce polowano z wykorzystaniem awionetek na płozach. Po zauważeniu niedźwiedzia na lodzie pilot lądował i wysadzał myśliwego, po czym wzbijał się ponownie i naganiał zwierzę na strzał. Z kolei norwescy myśliwi strzelali z łodzi używanych przez łowców fok, które dobrze spisywały się w paku lodowym i podwoziły myśliwego dowolnie blisko do celu. Bardziej ambitne pomysły zakładały polowanie dwuetapowe, najpierw myśliwy strzelał z łuku...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta