Klon, mutant, ale przyjemny
„Avatar: Istota wody” to udana kontynuacja, oszołamiające widowisko i hołd dla morskich opowieści.
Oczekiwanie na ten film przedłużało się aż do przesady. Po spektakularnym sukcesie pierwszej części z 2009 r. kolejne miały się ukazywać w kilkuletnich odstępach. Ostatecznie czekaliśmy aż 13 lat, w czasie których James Cameron dopracowywał scenariusz z czwórką współautorów, a potem eksperymentował z podwodnymi zdjęciami, przymierzając się do nagrań w Rowie Mariańskim, budując plany zdjęciowe w specjalnych basenach.
W międzyczasie żaden film w technologii 3D nie pobił „Avatara” ani pod względem popularności, ani jakości. Na technologię trójwymiarowego obrazu porywali się Steven Spielberg („Ready Player One”) i Luc Besson („Valerian i miasto tysiąca planet”), ale kto dzisiaj o tych filmach pamięta? Tymczasem „Avatar” stał się symbolem nowatorskiego kina. Nie było w nim sztuczności obrazu i ruchu postaci, na które narzekali sceptycy cyfrowej postprodukcji.
Jednocześnie trójwymiarowe kino nie podbiło świata. Ludzie nie kupują telewizorów z okularami 3D, jak wróżyli entuzjaści, a filmowcy poszukują immersji – wrażenia kompletnego zanurzenia w obrazie i historii – niekiedy za pomocą bardziej tradycyjnych metod. Dowodzi tego choćby „Diuna”...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta