Wynarodowianie po rosyjsku
Trafili do niewoli, gdy bronili swojej ojczyzny. Doświadczyli tortur i do końca życia zapamiętają kły wściekłych rosyjskich owczarków.
Kamieńsk Szachtyński. Niewielkie rosyjskie miasto na południu kraju w obwodzie rostowskim. Tuż obok granica z Ukrainą, po drugiej stronie obwód ługański, niemalże w całości okupowany przez Rosję. Strażnicy więzienni w miejscowej kolonii karnej nie mają litości dla ukraińskich jeńców. Zakutych w kajdanki pędzą korytarzem, zadając ciosy gumowymi pałkami. By ratować głowę, trzeba podstawiać inne części ciała. Większość ciosów przypada na plecy i ręce. Czasem trafiają po nogach.
– Tych, którzy niezbyt szybko biegli, popychano. Jeden ze strażników popchnął mnie tak mocno, że uderzyłem głową prosto w kant metalowych drzwi. Straciłem świadomość. Wokół mnie rozlała się kałuża krwi. Myśli pan, że zawołali lekarza? Nie. Kazali innemu jeńcowi, by wyciągnął mnie na zewnątrz i ten zwykłą wodą umył moją głowę. Ranę zarzucili jakimś bandażem, który następnego dnia gwałtownie i na sucho zerwano. Znów polała się krew. Wycisnęli mi na głowę tubkę zwykłego kleju, smród wskazywał, że był to klej do gumy. Całość zabandażowano – opowiada „Plusowi Minusowi” Henadij Starczenko. Będąc żołnierzem obrony terytorialnej, do połowy maja bronił zakładów Azowstal w Mariupolu. Później 165 dni spędził w rosyjskiej niewoli.
Smażcie się w piekle
Pamiątka po spotkaniu z rosyjskim strażnikiem więziennym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta