Arabskie szaty króla
Urodzony w Argentynie, wychowany i piłkarsko ukształtowany przez Katalonię, a opłacany dziś przez katarskich szejków w Paris Saint-Germain Leo Messi w końcu został mistrzem świata. Zyskał futbolową nieśmiertelność, wchodząc tam, gdzie kiedyś był Diego Maradona.
Obraz mówi więcej niż tysiąc słów. Messi odebrał Puchar Świata z rąk szefa Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej (FIFA) Gianniego Infantino i najchętniej by się z nim nie rozstawał. Całował go i przytulał, jak dziecko, które dostało długo wyczekiwany bożonarodzeniowy prezent.
– Możliwość przekonania się, ile waży to trofeum, to najpiękniejsza rzecz, jaka może przydarzyć się piłkarzowi. Życzyłbym sobie z całego serca, by ten słodki ciężar poczuć mogli też przedstawiciele kolejnych argentyńskich pokoleń – powiedział kiedyś Maradona.
Triumfu swoich następców nie doczekał. Zmarł w listopadzie 2020 r. W Katarze Argentyńczycy obchodzili drugą rocznicę jego śmierci, dzień później pokonali Meksyk, otrząsnęli się po porażce z Arabią Saudyjską i więcej już nie przegrali. Rozpoczęli marsz po pierwsze trofeum od 36 lat. Prowadzeni przez kapitana Leo Messiego.
Kiedy w 2014 r. został uznany za najlepszego gracza mistrzostw świata w Brazylii, nagroda ta miała dla niego smak słodko-gorzki. Szczęście nie było pełne, bo Argentyna przegrała w finale z Niemcami po dogrywce, a Messi znów musiał patrzeć, jak cieszą się inni.
W Katarze był już niekwestionowanym królem. Pobił rekord mundialowych meczów (26) należący do Lothara Matthäusa, a w klasyfikacji strzelców wszech czasów awansował na czwarte miejsce (13 goli). Wyprzedził Pelego (12), przed nim...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta