Pierścień po ojcu
Amerykanka Mikaela Shiffrin, jedna z najlepszych alpejek w historii narciarstwa, faworytka trwających właśnie mistrzostw świata, może być zapamiętana jako kobieta ogromnego sukcesu. Ale także jako symbol pokory wielkiego sportowca wobec życia w cieniu zwycięstw.
Trzy lata temu – w końcu stycznia 2020 roku – była w Folgarii we Włoszech, trenowała przed kolejnym pucharowym startem, kiedy zadzwonił starszy brat Taylor. Mówił cały w nerwach, że nie może połączyć się z mamą, że tata miał wypadek w domu w Kolorado, że był tam sam i coś robił na drabinie, spadł, uraz głowy był poważny, żeby obie natychmiast wróciły.
Wróciły na czas, by się pożegnać. Jeff Shiffrin zmarł w szpitalu 2 lutego 2020 roku. Podczas wypadku nikogo nie było w domu, nikt nie wezwał pomocy, nie było szansy, by ojciec mistrzyni nart pozostał przy życiu.
Dla Mikaeli Shiffrin czas się zatrzymał. Nie mogła spać. Nie mogła jeść. Nie mogła i nie chciała jeździć na nartach. Mogła jedynie chodzić po domu i pytać sama siebie, dlaczego wyścigi na nartach były takie ważne, dlaczego miała takie, a nie inne priorytety, co ma myśleć o sobie i swej przeszłości. Myśli miała różne, czasem takie, że może jednak góry i sport mają jakąś wartość terapeutyczną.
Uznała, że wróci do Pucharu Świata ponad miesiąc po pogrzebie ojca. Chciała z mamą przylecieć w marcu do szwedzkiego Are. W mediach społecznościowych opublikowała wcześniej krótki film, w którym mówiła: „Zaakceptowanie nowej rzeczywistości zajmie dużo czasu i być może nigdy tak naprawdę tego nie zrobimy, może nie musimy tego robić, ponieważ wciąż możemy Go tutaj wyczuć. W naszych sercach, w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta