Moje tango ze sławomirem
Za „Miłość na Krymie” Mrożka spotkała surowa krytyka na Zachodzie. A Mrożek przypomniał tylko, że Rosja zawsze miała imperialne zapędy. Tak było od czasów Piotra I i to się nie zmieniło. Widzimy, co się dzieje w Ukrainie.
Odwiedziła pani Warszawę z okazji premiery „Tanga” w Teatrze Polskim, gdzie mamy też wątek miłości i ślubu. Niektórzy myślą już o walentynkach, więc pozwoli pani, że zacznę od pytania, jak wyglądało pani pierwsze spotkanie ze Sławomirem Mrożkiem.
Doskonale je pamiętam. W 1979 roku w Teatrze Milan w Mexico City trwały próby jego sztuki „Emigranci”. Ponieważ dobrze nam szło, postanowiliśmy zaprosić autora. Jako jedyna osoba z ekipy władająca językami obcymi zostałam wyznaczona do zaopiekowania się naszym gościem. I, jak czas pokazał, zajęłam się nim chyba nie najgorzej.
Spędzili państwo z sobą ponad ćwierć wieku. Sławomir Mrożek mówił o pani jak o wybawieniu, bo poznaliście się w szczególnie trudnym momencie jego życia, kiedy – jak pisał w „Dzienniku” – smutki topił w alkoholu i popadał w depresję, zadając sobie pytanie, czy jako mężczyzna będzie jeszcze w stanie zaimponować kobiecie.
Ta depresja i ucieczka w alkohol wywołana była śmiercią pierwszej żony, która nastąpiła kilka lat przed naszym poznaniem. Myślę, że stąd brała się ta zaniżona samoocena. Uważam bowiem, że on zawsze robił wielkie wrażenie na kobietach.
Na pani też?
O tak! Nim nastąpiło to pierwsze spotkanie, miałam tylko jego zdjęcie, robione wiele lat wcześniej. Patrząc na nie, wyobrażałam sobie, że spotkam mężczyznę bardzo szczupłego z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta