Hiroszima każe o sobie pamiętać
Przewodnik w muzeum potwierdza, że Putin nie odwiedził nigdy Hiroszimy. Był, ale tylko w nieodległym Yamaguchi. Tu przyjechać się nie odważył. Szkoda, myślę sobie. Powinien.
Hiroszima jest jak miasto u ujścia Amazonki. Przecinają je liczne ramiona wartkiej, spływającej z gór deszczowej rzeki Ōta. Legenda głosi, że w jej odmętach żyją podobne do człowieka potwory Kappa. Nocami wychodzą z przybrzeżnego błota, by straszyć dzieci. Mimo dużo bardziej potwornej tragedii z końca ostatniej wojny do dziś tutejsze matki strofują niesforne potomstwo, że Kappa przyjdzie i je porwie, by zgubić w granatowych falach rzeki.
Główny nurt Ōty rozdziela się nad miastem na kilka ramion, a te, od niepamiętnych czasów wyrywają się jak palce rozcapierzonej dłoni w stronę morza. Lokalni daimyō, panowie feudalni, z rodu Mōri wybudowali na jej wysokim brzegu wielki zamek. Wielopiętrowa konstrukcja była jednak w rękach rodziny krótko, niecałą dekadę. Wszystko przez to, że Terumoto Mōri, głowa rodu, zawarł niewłaściwe sojusze. W 1600 r., kiedy wschodnia armia Ieyasu Tokugawy zbliżała się do Sekigahary, głowa...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta