Najważniejsze, żeby się nas bali
Dla Rosjan ich państwo nie tylko powinno budzić postrach i być potężne, ale również nieść jakąś wielką ideę. I walczyć o nią w świecie albo przynajmniej udawać, że walczy.Rozmowa z Piotrem Skwiecińskim, publicystą, w latach 2019–2022 dyrektorem Instytutu Polskiego w Moskwie
Podobno zna pan Rosję od podszewki? Tak pisali recenzenci pana książki „Koniec ruskiego miru? O ideowych źródłach rosyjskiej agresji”.
Ja bym tak o sobie nie powiedział. Gros mojego pobytu w Rosji to była Moskwa, a to nie jest cała Rosja. Odwrotnie – większość Rosjan żyje poza największymi miastami. Tego kraju pozamoskiewskiego doświadczyłem w znacznie mniejszym stopniu.
W 2011 roku pojechał pan do Moskwy jako korespondent „Rzeczpospolitej”. Czy wtedy w Rosji jeszcze kołatały się wspomnienia po rządach Borysa Jelcyna?
To już było po ponad dekadzie rządów Władimira Putina, ale wspomnienie Jelcyna było ciągle żywe. I nadal ono żyje. Tyle że to wspomnienie złe albo bardzo złe. Lata 90. przyniosły Rosji dwa kryzysy gospodarcze, których ostrość była nieporównanie większa od naszego kryzysu okresu transformacji.
Nawet od naszego okresu hiperinflacji z początku lat 90.?
Tak. Rosjanie z dnia na dzień tracili wszystko. W Polsce mimo hiperinflacji i upadłości przedsiębiorstw były wypłacane pensje, renty, emerytury, zasiłki. W Rosji niekoniecznie. Upadały banki, zatem ludzie tracili oszczędności. A co gorsza, to się wydarzyło dwa razy. Gdy już wydawało się, że gospodarka się podnosi, a ludziom żyje się stabilniej, uderzył w nich kolejny kryzys 1998...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta