Elektroluka w obiegu zamkniętym
Rozwiązanie problemu elektrośmieci oznaczałoby znaczący postęp we wprowadzaniu gospodarki obiegu zamkniętego. To jeden z najbardziej kłopotliwych odpadów, a zarazem produkt, który wręcz modelowo można byłoby odzyskać.
Z jednej strony zwykliśmy z dumą myśleć o cywilizacyjnym rozwoju, którego zasięg wyznaczają coraz to nowe urządzenia, ułatwiające nam życie czy też nawet otwierające niedostępne wcześniej możliwości. Z drugiej jednak strony: eletrotechnika nam spowszedniała. Pewien wpływ mieli na to producenci, którzy konsekwentnie forsowali model „kupuj – używaj – wyrzuć” jako najwygodniejszy i idealny na nową, cyfrową epokę w historii ludzkości.
W efekcie kilka lat temu przekroczyliśmy symboliczny próg „wytwarzania” 50 mln ton elektroodpadów rocznie, a z końcem dekady dobijemy prawdopodobnie do 74 mln ton rocznie. W raporcie ONZ „The Sustainable Development Goals Report” za lata 2020–2022 r. znajdziemy uderzające dane – już w 2019 r. każdy człowiek na Ziemi odpowiadał statystycznie za 7,3 kilograma elektroodpadów, z czego do recyklingu trafiało zaledwie 1,7 kilograma. Zachód przodował co prawda pod względem desperackich prób uporania się z tym zjawiskiem – wskaźnik zbiórki takich odpadów sięga tu niemal 47 proc. (przy globalnej średniej na poziomie 22,8 proc.). Ale też musimy pamiętać, że to osiągnięcie – i tak przecież połowiczne – może być pozorne. Co i rusz przecież dowiadujemy się o tym, że elektrośmieci trafiają na wysypiska w krajach rozwijających się – zamiast do recyklingu. Być może ów odsetek udaje się uzyskać, bazując na tym, co zostaje.
Nie jest przypadkiem,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta