Rokosz prezydencki
Andrzej Duda utrudnia rządzenie Polską, świadomie skazując swoje państwo na małość i śmieszność – pisze politolog.
Działania podejmowane przez prezydenta Dudę po zwycięstwie demokratycznej opozycji w wyborach 15 października, a zwłaszcza po przejęciu przez nią władzy 13 grudnia ubiegłego roku, przypominają dość osobliwą wersję rokoszu znanego z ostatnich stuleci Pierwszej Rzeczypospolitej. Osobliwą, ponieważ tym razem podejmowaną przez prawowitego prezydenta przeciwko prawowitemu rządowi.
Tamte rokosze były inicjowane przez magnaterię i szlachtę przeciwko kolejnym królom, którzy zgodnie z europejską tendencją tamtej epoki usiłowali wzmacniać władzę wykonawczą w Polsce. Dzisiaj to prezydent, będący częścią władzy wykonawczej, próbuje według własnego widzimisię paraliżować jej działalność. Podobieństwo jednak pozostaje, ponieważ rokosz był buntem w interesie partykularnych interesów możnowładców, czasem tylko jednego z nich. I tak jest dzisiaj. Partia, która przegrała wybory, nie chce się pogodzić z utratą władzy. Stąd rokosz, a urzędujący prezydent zapisał się do roli żołnierza realizującego wolę przywódcy rokoszu.
Więcej destrukcji niż kreacji
Przypomnijmy, że zgodnie z naszą konstytucją prezydent nie jest elementem tzw. mechanizmu check and balance. Gdyby tak było, jego rokosz nie byłby tak dotkliwy. Po to jest bowiem ten mechanizm, aby w obrębie trójpodziału władz żadna siła polityczna nie była w stanie zdeformować ustroju demokratycznego, nie zdołała go...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta