O wolność trzeba się bić
Walczymy w Ukrainie, by mieć lżejszy powrót na Białoruś – mówi Dzianis Procharau, dowódca Pułku Kalinowskiego.
Co sprowadziło Białorusina na wojnę rosyjsko-ukraińską?
W Ukrainie jestem od 2014 roku. Miałem 19 lat, gdy poszedłem na wojnę w czasach operacji antyterrorystycznej w Donbasie. Już wtedy było wiadomo, że ambicje imperium rosyjskiego sięgają daleko poza Krym. Wówczas działania wojenne zostały zamrożone, Rosja zgromadziła siły i uderzyła pełną mocą. Moja motywacja jest bardzo prosta: jeżeli Ukraina padnie, to możemy już zapomnieć o wolnej Białorusi, naszym języku i kulturze.
Dlaczego na swoje sztandary wzięliście bohatera powstania styczniowego?
Dlatego, że Kastuś (Konstanty w języku białoruskim – red.) Kalinowski jest również bohaterem narodowym Białorusi, to bardzo ważna postać dla nas. Jest symbolem walki z imperium rosyjskim, która wciąż trwa. Kontynuujemy jego sprawę i jesteśmy dumni, że możemy nieść jego imię na naszych sztandarach. Powstaniec, publicysta, poeta, był to wielki człowiek.
Rosja stłumiła powstanie, a Kalinowskiego władze carskie powiesiły w Wilnie. Obecna walka skończy się inaczej?
Wtedy brakowało środków i było to przeważnie powstanie ludowe. Dzisiaj nie chodzi wyłącznie o Białorusinów czy Ukraińców. Chodzi o przyszłość Europy i całego cywilizowanego świata. Ukrainę popiera wiele narodów, popiera...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta