Limuzyna albo taczka
URSUS
Nowy zarząd ma rok. Jeśli plan się nie powiedzie, fabryka stanie na skraju bankructwa
Limuzyna albo taczka
PAWEł RESZKA
PIOTR WęGROWSKI
Co Stanisław Bortkiewicz, mianowany w końcu grudnia prezesem spółki "Ursus", odziedziczył po swoim poprzedniku, zarządcy komisarycznym? Po pierwsze, trudną (choć nie tragiczną) sytuację finansową, elegancki gabinet z pełnym barkiem i toyotę -- samochód wygodny, lecz posunięty wlatach.
Prezes przyniósł ze sobą własny plan wyciągnięcia fabryki z dołka, rewolucyjny w porównaniu z tym, co proponowano wcześniej. Z analizy sytuacji ekonomicznej zakładu wynika, że Bortkiewicz ma rok. Jeśli uda mu się odnieść sukces, będzie mógł pomyśleć o nowej limuzynie. Jeśli nie, to "Ursus" stanie na skraju bankructwa, a wtedy zamiast limuzyny może go czekać taczka.
"Ursus" ma ponad sto lat. Na początku zakład nazywał się bardzo dziwnie -- "P 7 P". Skrót rozwijał się w "posag siedmiu panien", bo siedmiu założycieli przedsiębiorstwa zaryzykowało majątek przeznaczony na zamążpójście swoich córek. Na początku produkowano tu wyposażenie cukrowni, gorzelni, centralnego ogrzewania i wodociągów. W 1907 roku fabryka zaczęła wyrabiać silniki spalinowe iwtedy pojawiła się nazwa "Ursus"....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta