Nie pozwoliła rywalce marzyć
Iga Świątek pokonała Amandę Anisimovą 6:0, 6:0 i została pierwszą polską mistrzynią Wimbledonu. Finał był solowym popisem, nasza tenisistka nie musiała szukać planu B. Losy tytułu rozstrzygnęła w 57 minut.
Świątek była trzecią polską finalistką Wimbledonu, ale Jadwiga Jędrzejowska (1937) i Agnieszka Radwańska (2012) mecze o tytuł przegrywały. Ona miała prawo marzyć, że sięgnie wyżej, skoro przed decydującym starciem była faworytką. Przemawiało za nią doświadczenie 125 tygodni na czele rankingu oraz pięciu wielkoszlemowych finałów, które w komplecie wygrała.
Teraz zagrała o tytuł w Londynie. Wcześniej w pięciu próbach tylko dwukrotnie przedarła się tam do drugiego tygodnia, ale przed finałem wciąż mogła być głodna. Nie wygrała przecież turnieju od trzynastu miesięcy, a przed Wimbledonem spadła nawet na ósme miejsce w rankingu WTA. Nierówna wiosna skazała ją na trudniejszą drabinkę, lecz turniej ułożył się tak, że nie musiała pokonać żadnej tenisistki, która była rozstawiona wyżej.
Wysuszona trawa
Kiedy inne kandydatki do tytułu przegrywały, ona umiała się dostosować do warunków. Upał, który już w pierwszych dniach wysuszył trawę, był jej sprzymierzeńcem. Piłki dzięki temu zwolniły oraz odbijały się wyżej, co pomaga uwypuklić atuty Świątek. – Gra się inaczej – mówił Carlos Alcaraz. – Jest wolniej niż na mączce. To farsa – dodawał Denis Shapovalov.
Świątek szybko pokazała,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
