Polityka bez kompromisów
Opozycja widziała w ministrze sprawiedliwości twórcę aparatu represji. A jednak Adam Bodnar nie chciał zostać bogiem zemsty, czego oczekiwała od niego część wyborców koalicji 15 października. W efekcie nie zadowolił nikogo.
Po rekonstrukcji rządu najbardziej żal mi prof. Adama Bodnara, który musiał się pożegnać ze stanowiskiem ministra sprawiedliwości – prokuratora generalnego. Odchodzi bowiem w aurze – niesłusznie, moim zdaniem – przegranego. W istocie nie udało mu się zaspokoić oczekiwań najtwardszych zwolenników Koalicji Obywatelskiej z jednej strony. Z drugiej zaś stał się wrogiem publicznym numer jeden dla opozycji, która nawet od jego nazwiska ukuła sformułowanie „bodnarowcy” na określenie prokuratorów prowadzących śledztwa w sprawie afer za poprzednich rządów.
Nie, wcale nie twierdzę, że Adam Bodnar jest symetrystą. Po prostu dostał zadanie, którego nie dało się wypełnić, nie wyrzekając się wszystkich zasad, które stały za nim wcześniej. Wszak do życia publicznego wszedł jako obrońca słabszych i pokrzywdzonych, jako znany prawnik...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)