Hip-hop, a nie polityka
Rosyjski hip-hop jest dziś dla młodzieży ze Wschodu tym, czym był punk rock w latach 80. dla młodych z Zachodu – pisze kulturoznawczyni.
Na koncercie białoruskiego rapera Maksa Korża młodzież ze Wschodu bawiła się więcej niż żywiołowo. Doszło do „incydentów” (niedozwolone skakanie z trybun na płytę stadionu, potyczki z ochroną) zakończonych aresztowaniami. Największy zarzut dotyczy oczywiście pojawienia się wśród uczestników koncertu flagi OUN-UPA, przywołującej zbrodnie banderyzmu.
Nie chcę wybielać zachowania uczestników tego koncertu ani usprawiedliwiać przypadków złamania prawa. Nie tylko zresztą Polacy są oburzeni tymi zajściami – również wielu Ukraińców wyraża w internecie poczucie wstydu i żenady. Uważam jednak, że opisywane zdarzenia nie usprawiedliwiają tak brutalnych, nienawistnych komentarzy, tego powszechnego i jednogłośnego potępienia Ukraińców przez Polaków w mediach społecznościowych (epitety: „dzicz”, „bydło” to jedne z łagodniejszych).
Wszyscy Ukraińcy to banderowcy?
Banderowska flaga zadziałała niczym iskra – wywołała wybuch nienawiści etnicznej, uwalniając zakorzenione stereotypy (Ukraińcy – banderowcy) i resentymenty Polaków względem przybyszów z Ukrainy. A przede wszystkim – wracające jak bumerang – rozczarowanie ich „niewdzięcznością”.
Przez tę flagę założono, że był to „koncert ukraiński” – mimo że występował na nim białoruski raper, a słuchaczami byli też Białorusini, przedstawiciele innych nacji bloku wschodniego, a także...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)

