Żona zza Buga
Żona zza Buga
Polski tort i ukraiński korowaj na weselu Olesi i Jarka. FOT. MIKOŁAJ ZIEŃCZUK
Nie mają zbyt wygórowanych wymagań. Zwykle chcą jedynie, aby kandydat na męża był niepijący. Ale zapewnienie, że on nie nadużywa alkoholu, też im wystarcza. Oni piszą, że żona ma być miła, spokojna i ma lubić wieś. One świadome, iż żon szukają przede wszystkim polscy rolnicy, zapewniają, że kochają prace w gospodarstwie, choćby wieś znały tylko z opowiadań dziadków. Czasami obojgu się poszczęści.
Ślub Marii i Ryszarda był skromny. Podpisali papiery w polskim urzędzie, a potem zaprosili świadków na obiad. Nie było ani ukraińskiego korowaja - tradycyjnego placka weselnego - ani polskiego tortu.
- A bo to czas na szaleństwa, gdy ludziom piąty krzyżyk na karku - tłumaczą. - A poza tym w gospodarstwie tyle roboty.
Maria mieszkała w Nowowołyńsku, pracowała w przedsiębiorstwie kolportującym prasę, ukraińskim odpowiedniku naszego "Ruchu". Pewnego dnia koleżanka pokazała jej gazetę: "Patrz, tylu Polaków szuka żon. Znajdź sobie kogoś, co cię tu trzyma...". Napisała. Tak trochę dla żartu, trochę, żeby się sprawdzić, czy ktoś się jeszcze zainteresuje kobietą po czterdziestce, matką i babcią. I dopiero, gdy przyszła odpowiedź, zaczęła się zastanawiać: jechać, nie jechać. Prawdę powiedziawszy, na Ukrainie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta