Byli sobie dziad i baba
Byli sobie dziad i baba
FAZIL ISKANDER
RYS. KAZIMIERZ WIŚNIAK
Pewnej wiejskiej staruszce z Czegemu umarł mąż. Jeszcze w czasie wojny był ranny i stracił pół nogi. Od tamtej pory aż do samej śmierci chodził o kulach. Ale i o kulach nadal pracował i był tak samo gościnnym gospodarzem, jak przed wojną. Podczas świątecznych biesiad mógł wypić nie mniej niż inni, a kiedy po pijaństwie wracał do domu, kule jego wprost fruwały. I nikt nie mógł się zorientować, czy jest pijany, czy trzeźwy, bo i pijany, i trzeźwy był tak samo wesoły.
Ale pewnego razu umarł. Pochowano go z honorami i cała wieś przyszła go opłakiwać. Wielu przybyło też z innych wsi. Taki był z niego przyjemny staruszek. Bardzo rozpaczała jego staruszka.
Na czwarty dzień po pogrzebie staruszce przyśnił się staruszek. Że niby stoi na ścieżce, prowadzącej na jakąś górę, podskakuje niezgrabnie na jednej nodze i prosi ją:
- Przyślij mi, na Boga, moje kule. Bez nich w żaden sposób nie mogę się dostać do raju.
Staruszka obudziła się i żal jej się zrobiło starego. Myśli: co by mógł ten sen znaczyć? Zresztą jak niby mogłabym mu posłać kule?
Następnej nocy przyśniło jej się to samo. Znów prosi ją stary, żeby mu przysłać kule, bo inaczej nie dotrze do raju. Ale jakże posłać mu kule? - myślała...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta