Świece znów chodzą
Świece znów chodzą
Szwedzi ożywili legendę "szwedów".
Kiedy Gunnar Haglund, drugi sekretarz Ambasady Królestwa Szwecji, wyjmował w Tyszowcach z pudełka metrowej wysokości świece, kościelny Antoni Kancir stał przy nim i bacznie wszystko obserwował. Potem wziął parafinowe świece do ręki, chwilę oglądał, obracał w dłoniach i stwierdził: - Sprawdzone. Prochu nie ma. Można je pod ołtarz nieść.
Joanna Maciszka z Muzeum Regionalnego w Pucku poszukiwała śladów przeszłości. Przygotowywała wystawę "Blask świecy". Odwiedzała klasztory, muzea, przeróżnych kolekcjonerów, wertowała książki. Przyjechała też do Muzeum Etnograficznego w Warszawie. Tam zapytano ją, czy słyszała o wielkich świecach tyszowieckich. Gdy przeczytała w "Magazynie Rzeczpospolitej", o jakich świecach w Warszawie jej mówiono, zdziwiła się. Nie wyobrażała sobie, że mogą być tak ogromne i mieć taką tradycję.
Ponad 700 kilometrów przejechała tyszowiecka "olbrzymka" wraz z podarowaną przez Szwedów świeczką, aby ją ludzie w Pucku oglądali. Teraz obie dumnie stoją na wystawie. Ta z Tyszowiec, wśród 120 innych, wyróżnia się wielkością.
Pojednanie po latach
W Tyszowcach nawet małe dzieci znają legendę o Szwedach, którzy nie mogąc...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta