Katolicka poprawność i katolicka fikcja
W nazywaniu spraw po imieniu i w odmitologizowaniu mezaliansów "Tygodnik Powszechny" reprezentuje wyjątkową konsekwencję
Katolicka poprawność i katolicka fikcja
ŚRODOWISKA LEWICOWE DOSZłY DO PRZEKONANIA, ŻE ICH ELEKTORAT STANOWIĄ W WIĘKSZOśCI KATOLICY.
NA ZDJĘCIU PRYMAS JÓZEF GLEMP I LESZEK MILLER PODCZAS ŚWIĄTECZNEGO SPOTKANIA W SEJMIE 22 GRUDNIA 1999 R.
FOT. JAKUB OSTAŁOWSKI
KS. TOMASZ SŁOMIŃSKI
Na początku potrzebne jest krótkie oświadczenie, które zabrzmi jak wyznanie. "Tygodnik Powszechny" z racji wieku mógłby być moim ojcem. Poznałem go, jak na związki ojca z synem, dość późno, bo gdzieś na przejściu ze szkoły średniej do seminarium, ale takie spóźnione spotkania ceni się tym bardziej. Z czasem rozumiałem i to, że nie będzie mi on potrzebny tylko z racji "zawodowych".
Nie raz i nie dwa (na piśmie i ustnie) spotkałem się w ostatnich miesiącach z opinią, że po śmierci Jerzego Turowicza "Tygodnik" musi ujawnić prawdziwą swą twarz, tzn. pokazać, że tylko "w jakimś stopniu" jest katolicki. W praktyce ma to oznaczać, że hasający po Piśmie dziennikarze i publicyści młodego pokolenia pokażą teraz, na co ich stać, i jak ich spojrzenie na Kościół i świat ma się do oficjalnego stanowiska...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta