Życie sześć razy
Życie sześć razy
FOT. BARTŁOMIEJ ZBOROWSKI
- Nigdy nie byłem fanatykiem. Potrafię zrozumieć, że świat się zmienia i nie uważam, że zawsze mam rację - mówi reżyser i producent, jeden z nestorów polskiego kina Janusz Morgenstern.
Równo 40 lat temu, pod koniec kwietnia 1960 roku odbyła się premiera "Do widzenia, do jutra". To wtedy Janusz Morgenstern narodził się jako samodzielny reżyser.
Ale on sam mówi, że takich "narodzin" przeżył w życiu kilka.
Z Ewą Wiśniewską i Tadeuszem Łomnickim na planie "Życia raz jeszcze", 1963 r. FOT. (C) ADM/CAF
O swoich młodych latach nie chce rozmawiać. Więc tylko tyle: przyszedł na świat w latach 20. w Mikulince, niedaleko Tarnopola. Do gimnazjum chodził w Przeworsku. Tam, na Podolu zastała go wojna.
- O wojnie nie da się opowiedzieć w kilku słowach. Każdy mój dzień z tamtych lat to materiał na film. Dlatego wolę zacząć od chwili, kiedy zdałem do szkoły filmowej. Wtedy właściwie urodziłem się po raz drugi.
Jego drugie życie zaczęło się w 1949 roku. Od kolegi, późniejszego operatora Kurta Webera, Morgenstern dowiedział się o istnieniu szkoły filmowej. Kino fascynowało go już w dzieciństwie - ciemna sala, terkot aparatu, ruchome obrazki. Oglądał filmy na Podolu i w Wiedniu, dokąd...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta