Granica jak widmo
Czy może być normalnie na królewieckim szlaku?
Granica jak widmo
Zbigniew Lentowicz
Jest w mazurskich Stańczykach most kolejowy, który z daleka wygląda jak potężny akwedukt. Jego przęsła fosforyzują na tle granatowej ściany lasu, a białe łuki wypiętrzone na wysokość czterdziestu metrów, wydają się tak nierzeczywiste w tym pagórkowatym pejzażu, jak wspomnienie cesarstwa, które je na początku wieku wzniosło na strategicznej drodze do granic innego cesarstwa. Most postawiony kiedyś nad Romintą, stoi nad Błędzianką i dziś wiedzie donikąd. Odkąd ludzie pamiętają, nie przejechał nim żaden pociąg. Kilka kilometrów na północ od akweduktu, za potężnymi świerkami Puszczy Rominckiej jest granica z obwodem kaliningradzkim, od półwiecza niedopstępna dla "białych ludzi", jak twierdzi nawet rosyjski ambasador Jurij Kaszlew, który niedawno na własnej skórze doświadczył niezapomnianych wrażeń pioniera na północnym szlaku. -- To granica -- widmo -- wspominają ci, którzy zapamiętali okres tuż powojenny, kiedy "kordon" raz pojawiał się to znowu znikał zmuszając polskich starostów do tak nagłych ewakuacji, iż jeden z nich w bieliźnie tylko, z urzędową pieczęcią przytroczoną do pasa, zmuszony był przedzierać się kiedyś przez linię radzieckich posterunków zbyt nagle przesuniętych na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)