Jak minister ziemię całował
Jak minister ziemię całował
Mogę się zgodzić z tym, że wykupienie przez pana prezydenta (co prawda wówczas komunistycznego aparatczyka) mieszkania za 5 proc. jego rynkowej wartości (gdy mieszkania komunalne nie były w Warszawie normalnie sprzedawane poniżej 20 proc. wartości) nie da się nazwać kradzieżą.
Mogę się zgodzić z tym, że utrzymywanie 400-osobowego quasi-rządu w postaci Kancelarii Prezydenta RP i jej licznych przybudówek, jak też zatrudnianie tam byłych funkcjonariuszy komunistycznego MSW i SB nie jest rozdawaniem ciepłych posadek swoim ludziom. Mogę zgodzić się z tym (choć będę ubolewał nad sytuacją), że ponad 50 proc. Polaków nie widzi nic zdrożnego w tym, aby po najwyższe urzędy Rzeczypospolitej Polskiej sięgali tacy ludzie. Ale nie mogę zgodzić się z opinią pani politolog, która uważa, że pan Marek Siwiec jest uczciwym człowiekiem ("Jak minister ziemię całował", "Rz" 225, 26.09.2000 r.).
Pan Siwiec wielokrotnie już wyrażał dość lekceważący stosunek do obowiązującego w Polsce prawa, o czym świadczą jego samochodowe wyczyny (z niewiadomych przyczyn bardzo pobłażliwie traktowane przez polski wymiar sprawiedliwości).
Nie rozumiem też, w jaki sposób lojalność p. Siwca wobec prezydenta RP ma świadczyć na jego (p. Siwca) korzyść. Pan prezydent nie jest prywatnym pracodawcą, ale przedstawicielem państwa polskiego, wybranym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta