Malizm reagiczny
Malizm reagiczny
WOJCIECH KUCZOK
Zaczęło się od kataru. Och, on był zawsze śmiertelnie chory na wszystko, najdrobniejsze przeziębienie przeżywał, jakby go miało wykończyć, to się nazywa hipochondria, no więc te wszystkie jego hipochondroby przeżywałam i ja, wszystkie mordercze katary, nieuleczalne wysypki, bóle żołądka, biegałam za nim z herbatką miętową przed zaśnięciem, z termometrem, żeby mu pokazać, że ma trzydzieści sześć osiem, co nazywał stanem podgorączkowym i ordynował sobie dzień leżenia w łóżku, oczywiście usiłował mnie do niego zaciągnąć, mówił: "Chodź przekitłasimy dzisiaj cały dzionek pod kołderką" i wtedy był zdrowy, ale też i na to miał wytłumaczenie, twierdził, że to naturalne, że miłość i aktywność seksualna mają walor terapeutyczny. Ja już byłam dość znieczulona na te jego umierania, sama sobie byłam winna, rozpieściłam go tak, że lubił chorować na niby, tylko po to, żebym się nim zajmowała, żebym krzątała się wokół jego łoża śmierci, na którym w najlepsze uprawiał sobie remanent prasowy z ostatnich tygodni, a ja latałam do apteki po lekarstewka, do spożywczego po łakocie dla biedactwa, tak, znieczuliłam się w końcu do tego stopnia, że kiedy rozbił sobie łuk brwiowy i zobaczyłam krew, prawdziwą jego krew, nie wiedziałam, jak się zachować. Do tej pory układ był czytelny - on udawał, że choruje, ja udawałam, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta