Z dziejów husarii
Husaria, której huraganowe natarcie i wielkie zwycięstwo obiecywał pewien hetman polny, niestety, poniosła smętną klęskę pod Czerwonymi Wodami. Każdy wódz uderzyłby się w piersi i pokornie zapytał dowódców chorągwi, czy nadal powinien pozostawać wodzem. Hetman K. jednak nie ma takich wątpliwości - uważa, że tylko on jest w stanie zebrać rozbite oddziały i poprowadzić je znów do ataku.
Większość dowódców chorągwi i chorągiewek jest jednak zdania, że - przy całym szacunku dla hetmana - lepiej będzie, a już na pewno bardziej demokratycznie, jeśli każdy z nich, kolejno, poderwie husarię do nowego boju.
Tylko że husarii już nie ma, pozostały same ciury, które nie bardzo mają siłę podrywać się do czegokolwiek. I co najgorsze, nie widać króla, który - jak niegdyś, w Pierwszej Rzeczypospolitej - odesłałby hetmana w domowe pielesze i z ciurów ponownie stworzył husarię.
A surmy na granicach grają. I coraz mniej czasu. Maciej Łukasiewicz