Wielkość i upadek pułkownika Chavesa
Wielkość i upadek pułkownika Chaveza
Stale przemawiał. Cytaty z Biblii mieszał ze słowami Bolivara, francuskich filozofów i amerykańskich poetów.
(c) REUTERS
MAŁGORZATA TRYC-OSTROWSKA
Zmiótł ze sceny politycznej skorumpowane elity. Za pieniądze ze sprzedaży ropy kupił wierność biedoty, która widziała w nim drugiego Libertadora. Jego wzorem był Fidel Castro. Władzy pozbawiła go koalicja przedsiębiorców, klasy średniej i armii.
Mówili o nim "Zorro", "Superman", "Reformator". To tylko jedna strona medalu.
- Wyzywano mnie od diabłów, antychrystów, nazywano komunistą, który będzie gwałcił, mordował, odbierał bogatym i rozdawał biednym. Chavezem straszono dzieci - żalił się w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". Dodał, że nie ma nic przeciwko byciu "nawet komunistą", jeśli tylko zdoła zapewnić sprawiedliwość społeczną.
Kiedy indziej odżegnywał się od komunizmu - "ideologii kompletnie nieżyciowej". Ale przy każdej okazji piętnował "jadowity", "diaboliczny", "nieokiełznany" neoliberalizm, produkujący - jak mawiał - wyłącznie głód i nędzę. Nie przywiązuje wielkiej wagi do zasad...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta