Odwrót
Odwrót
Na pewnym teatralnym festiwalu, gdzie mi przyszło ostatnio spędzić trochę czasu, przez kilka dni z rzędu powtarzał się pewien rytuał. Widzowie gromadzili się w foyer przed bocznymi drzwiami prowadzącymi na scenę. O siódmej owe drzwi otwierały się. Pod konwojem bileterek wędrowaliśmy przez korytarze i zakamarki, w jakiś odległy punkt sceny, gdzie odtworzona została ciasna przestrzeń gry, jakiej potrzebował goszczący na festiwalu zespół - i gdzie mieściło się kilka rzędów krzeseł dla widzów. Ten kawalątek teatru wystarczał i dla występujących, i dla obserwatorów. Niekiedy droga do owych wygospodarowanych miejsc gry prowadziła skrajem prawdziwej widowni: widać było tonące w mroku rzędy nieprzydatnych foteli. Za którymś razem wędrujący zaczęli dowcipkować, że może należałoby odciąć widownię od sceny na dobre, a w uzyskanych, sporych pomieszczeniach uruchomić inny, dochodowy interes. Knajpę nie przymierzając, albo variet?.
Żarty były dość minorowe - zwłaszcza, gdy raz czy drugi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta