Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Love story utkana z tęsknoty

09 lutego 2004 | Kultura | BH
źródło: Nieznane
źródło: Nieznane

Rozmowa z Anthonym Minghellą, reżyserem "Wzgórza nadziei", o wojnie, Transylwanii i amerykańskich kompleksach

Love story utkana z tęsknoty

AP

: Anglik z włoskimi korzeniami zabiera się do jednego z najbardziej amerykańskich tematów, jakim jest wojna secesyjna. Nie bał się pan reakcji Amerykanów?

ANTHONY MINGHELLA: Nie bałem się, ale dzisiaj już wiem, że byłem naiwny. Przed kilkoma laty zadzwoniłem do Charlesa Fraziera, autora książki "Cold Mountain" i powiedziałem: "Nie jestem Amerykaninem, niewiele wiem o wojnie secesyjnej, nie lubię zimna, nie lubię gór. Ale strasznie mi się podoba twoja powieść i chcę ją przenieść na ekran". Wtedy takie oświadczenie wydawało mi się niemal żartem. Wierzyłem, że w kinie nie trzeba mieć paszportów ani wiz. Myliłem się. Podejmując temat wojny secesyjnej dotknąłem jakichś głęboko skrywanych amerykańskich kompleksów. Dlatego spotkałem się z niechęcią, zwłaszcza gdy postanowiłem kręcić "Wzgórze nadziei" w Rumunii.

Dlaczego właściwie nie robił pan zdjęć do tego filmu tam, gdzie naprawdę toczyła się jego akcja, czyli w Karolinie Północnej?

To była decyzja w rodzaju: "być albo nie być", podyktowana względami finansowymi. Każdy filmowiec chce kręcić w miejscu, o którym opowiada....

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 3147

Spis treści
Zamów abonament