Poetessa lewicy
Poetessa lewicy
Maria Szyszkowska w krakowskim marszu tolerancji "Zobaczcie nas"
MAŁGORZATA SUBOTIĆ
- Jakby została zakonnicą, też bym się nie zdziwił - mówi o senator Marii Szyszkowskiej Wiktor Osiatyński, jej kolega z okresu, gdy byli młodymi pracownikami naukowymi na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Wtedy, w latach 60. była szarą myszką, osobą skromną, ale z ambicjami. Nie przypominała w niczym ubranej w powłóczyste szaty profesor, z rozwichrzoną fryzurą i zamglonymi, obrysowanymi grubą kreską oczami.
Jej związanie się w okresie PRL z nurtem katolickim, działalność w Stowarzyszeniu Pax i obrona pracy habilitacyjnej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim zaskoczyły uniwersyteckich kolegów. Potem już niczemu starali się nie dziwić. Wszak życiowe credo Marii Szyszkowskiej zawiera się w często powtarzanym przez nią zdaniu: "Jesteśmy tacy, jacy sami siebie uczynimy".
Antyklerykałka
W nowej Polsce uczyniła z siebie wojującą antyklerykałkę. Za rażący przykład braku światopoglądowej tolerancji uznała "mówienie w mediach o papieżu: Ojciec Święty, a przecież powinno być: głowa Kościoła rzymskokatolickiego". I na łamach tygodnika "Fakty i mity" (założonego przez byłego księdza) argumentowała: "Co za tym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
