Dobre strony deszczu
Dobre strony deszczu
Deszcz, który na pół godziny przed pierwszym meczem rozpadał się nad Wimbledonem, nikogo nie wzburzył. Tenisiści pobiegli na drugą stronę ulicy rezerwować korty treningowe w hali, publiczność, która przy dźwiękach orkiestry zwykle szturmuje boczne korty, ruszyła szeroką ławą na stoiska z szampanem, piwem, pizzą, rybą i frytkami. 121. turniej wimbledoński zaczął się tradycyjnie od czekania, które ludziom stojącym w kilometrowej kolejce przed kasami i bywalcom w biurze prasowym nie wydaje się niczym niezwykłym.
Ciąg dalszy jest w końcu zawsze taki sam: z głośnika słychać głos dyrektora turnieju, który zapowiada zdjęcie zasłon z trawy. Wrażenie deja vu wzmacniają wzorowane na latach przedwojennych stroje sędziów, a także indywidualna stylizacja Rogera Federera, który na kort centralny wchodzi w jasnej marynarce ze złotym herbem i długich białych spodniach z flaneli. Powrót do XXI wieku jest jednak tak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta