Nie widziałem, nie znałem, nie pamiętam
Osiemnaście lat czekał Zbigniew Mentzel, by przeprowadzić dłuższą rozmowę z Leszkiem Kołakowskim. Gdy sławny filozof wyraził zgodę, radość jego interlokutora była tak wielka, że o nic już nie dbał
Mentzel pozwolił swemu rozmówcy mówić, co mu ślina na język przyniosła, kłopotliwych pytań nie zadawał, z niczym nie polemizował, niczego nie korygował, za to nie szczędził duserów („Leszku, ty wciąż czujesz się młodo, mam takie wrażenie”).
W efekcie powstała książka minoderyjna, pełna uników, miejscami drażniąca. I, na nieszczęście, jest to dopiero pierwszy tom tego wywiadu-rzeki, na razie doprowadzonego do 1968 roku.A przecież mogłaby to być książka wyjątkowa. Kołakowski przez lata chronił swoją prywatność, nie udzielał wywiadów, ciekawym jego życia i twórczości musiało wystarczyć to, co sam o sobie w swoich książkach napomknął. A że nie wystarczało, tym większe więc są nadzieje, z jakimi czytelnik otwiera książkę Mentzla i tym większe jest rozczarowanie po jej zamknięciu.
Już na wstępie Leszek Kołakowski zastrzega, że nie będzie mówił o swoich rodzicach, a to dlatego, że jest „bardzo przywiązany do bliskich Zmarłych” (jakby w tym uczuciu było coś ekstraordynaryjnego) ani nie opowie o tym, kto z kim spał. Tego akurat po autorze „Głównych nurtów marksizmu” nie oczekiwałbym, natomiast o swoich korzeniach rodzinnych, wbrew początkowym obiekcjom, powiedział wcale nie tak mało. Przede wszystkim wyraźnie artykułując, że nie jest Żydem, co zważywszy na obsesyjne podkreślanie przez niego polskiego antysemityzmu – niejednego zadziwi.
Nikczemne...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta