Poezja Herberta nie poddaje się łatwo muzycznym zabiegom
Krzysztof Karasek – poeta, przyjaciel Zbigniewa Herberta, junior konkursu jego imienia
Rz: Jak poznał pan Zbigniewa Herberta?
Krzysztof Karasek: Po raz pierwszy spotkałem go na początku lat 60. Ludzie zgromadzili się w Zachęcie, by posłuchać poezji Herberta, który niedawno wrócił z podróży po Europie. Jednak on zaznaczył, że będzie mówił tylko o sztuce Renesansu. Sala jęknęła. Wysłuchaliśmy jego refleksji, ale nie po to przyszliśmy. Byłem zawiedziony. Jak zresztą wszyscy. Natomiast osobiście poznałem Herberta podczas festiwalu poetyckiego w Kłodzku w latach 70. Wygłosił wtedy referat o przejrzystości poezji. My, młodzi poeci z Nowej Fali – ja, Kornhauser, Krynicki – nie rozumieliśmy, o co mu chodzi. Dla nas poezja miała wyrażać dramat świata. Tymczasem Herbert tłumaczył, że przede wszystkim powinna być oparta na mocnych, klasycznych podstawach, by przejrzyście opisać doświadczenie wewnętrzne poety.
Kiedy zostali panowie przyjaciółmi?
Tuż przed stanem wojennym. Herbert pomógł mi duchowo przetrwać ten czas. W naszych kontaktach nie było nic ze schematu mistrz – uczeń. Jeżeli Herbert z kimś się zaprzyjaźnił, traktował go ciepło, serdecznie, jak partnera do rozmowy.
Herbert napisał kiedyś: „Poeta to kolega Orfeusza”. Czy pan też tak uważa?
Tak, całkowicie się zgadzam. Postać Orfeusza symbolizuje grecką choreę – jedność trzech sztuk: poezji, muzyki i tańca. Jego losy są metaforą sytuacji, w której znajduje się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta