Ryzykuję i piję szampana
Justyna Kowalczyk o bólu, operacji kolana, pogoni za Marit Bjoergen i planach na najbliższe lata
Rz: Pamięta pani jeszcze, że miała się oszczędzać w tym sezonie?
Justyna Kowalczyk: Pamiętam. Tylko coś mi nie wychodzi. Jeszcze sobie dołożyłam pracy w porównaniu z poprzednim rokiem. Jak już zaczęłam, to nie tak łatwo przyhamować. Pod koniec czerwca, kiedy się zaczęły problemy z kolanem, pierwsza diagnoza brzmiała: od razu zabieg. Potem doktor Robert Śmigielski stwierdził, że może się uda to odłożyć na koniec sezonu. Więc biegnę, z wiarą, że kolano wytrzyma, ale i świadomością, że w każdej chwili mogę stanąć.
Kiedyś wspominała pani o roku przerwy, ale to już nieaktualne?
Tak się jakoś życie poskładało, że lepszym wyborem było zostać przy nartach, nie robić przerwy. A teraz, gdy za rok są mistrzostwa świata z moim ulubionym biegiem na 30 km stylem klasycznym, a za dwa lata igrzyska w Rosji, to odpuszczanie na razie nie chodzi mi po głowie. Na te najbliższe dwa lata mam swoją wewnętrzną presję i wiem, co chcę osiągnąć. Dalej już ta presja nie sięga i dla mnie samej jest niewiadomą, jak się wszystko potoczy.
Może w stronę wybierania startów, przygotowywania się do tych najważniejszych?
Nie jestem do tego przekonana. Jak się nastawiasz tylko na kilka biegów, to po to, żeby być w nich najlepszym. A żeby być choć w jednym najlepszym, musisz trenować tak mocno, jakbyś startował 30 razy. To nie lepiej już...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta