Ręce precz od Muchy!
Feministki, broniąc minister sportu, przesuwają granice hipokryzji w polityce – pisze publicysta
Trzy lata temu w „Fakcie" ukazał się tekst Magdaleny Środy, z którego pozwolę sobie zacytować pewien fragment: „Podatnicy wydają niemałe pieniądze na apanaże dla minister Radziszewskiej. Jest ona sekretarzem stanu, a więc zarazem posiadaczką niemałej pensji, służbowego samochodu, kierowców, sekretarek i biura. Jak powiadają w Kancelarii Premiera, jej administracyjne królestwo rośnie równie szybko, jak zadowolenie z posiadanych przywilejów. Gdzie jednak jest praca pani minister? Gdzie jej obowiązki, by nie pytać o owoce już niemal rocznego sprawowania władzy? (...) Widać, że rola dekoratywna, jaką pełni, absolutnie ją satysfakcjonuje. W końcu napracowała się na sukces Tuska, teraz może odpocząć na eleganckiej i spokojnej synekurze".
Zmasowana, uporczywa, bezwzględna kampania przeciwko Elżbiecie Radziszewskiej, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, trwała właściwie od dnia jej mianowania aż do momentu odwołania. Kampanii tej nie prowadzili jednak notorycznie spoceni, nieuleczalni mizogini. O nie – na czele antyradziszewskiego frontu stały te same osoby, które dziś własną piersią bronią Joanny Muchy przed „bezlitosnym atakiem zdziczałych samców".
Według śmietanki polskich feministek Mucha jest dzisiaj obiektem frontalnej, seksistowskiej napaści, bo przebiła „szklany sufit" i ośmieliła się wtargnąć na teren zarezerwowany dotąd dla...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta