Mario Bum-Bum i jego pociski
Tacy jak on to gatunek na wymarciu: napastnik, trudniący się tylko strzelaniem goli. Ale Niemcowi z tym dobrze
Korespondencja z Kijowa
Wystarczyłoby jedno złe zagranie w meczu Niemcy–Portugalia i to by się wszystko mogło nie wydarzyć. Nawet nie nieudany strzał, tylko zwykłe niecelne podanie albo wślizg nie w porę – tak, żeby gra została na chwilę przerwana i Miroslav Klose mógł wejść na boisko.
Rozgrzał się już, stał przy linii bocznej z sędzią technicznym Marcinem Borskim. Tablica była przygotowana: wchodzi numer 11, Klose, schodzi numer 23, Mario Gomez.
Klose wracał po swoje, od lat nie pozwala się nikomu wypchnąć z ataku kadry, o ile tylko jest w pełni sił. Przed meczem z Portugalią trener Joachim Loew uznał, że po ostatnich kontuzjach jeszcze nie jest wystarczająco mocny, i postawił na Gomeza.
Jedna szansa, jeden gol
Niewiele dostawał w zamian za to zaufanie, napastnik Bayernu przepadł na wojnie z Pepe. Klose miał go...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta