Big Ben wasz, ale Bartman nasz
Co drugi dzień Earl’s Court oblegają tysiące Polaków. I ci, którzy chcieliby na nich jak najwięcej zarobić
Korespondencja z Londynu
– Będę kibicował Polsce do końca tych igrzysk, man! Gdyby nie Polska, toby tu w ogóle biznesu nie było! – krzyczy Lenny, Amerykanin, który z nielegalnego handlu biletami utrzymuje domy w Nowym Jorku i Orlando, ale o cokolwiek go zapytać, jest niezadowolony.
– Wszędzie już byłem, na igrzyskach, mundialach. I powiem ci, że tak słabo jak w Londynie, to nie było nigdzie. Jestem tu pierwszy raz i nigdy nie wrócę. Nigdy. Gdzie w Polsce mieszkasz? W Warszawie? To u ciebie też byłem. I w Poznaniu, w Gdańsku, we Wrocławiu. Trzy tygodnie u was mieszkałem na Euro 2012. W sumie nieźle było, policja trochę pilnowała, ale ci tutaj to dopiero są cięci. Znajdą bilety, to idziesz w kajdanki. A potem widzisz puste miejsca na trybunach, bo porozdawali bilety Coca-Colom, Budweiserom i teraz się dziwią, że się nie wszystkim sponsorom chciało przyjechać. Mają za swoje – mówi Lenny.
Idźcie za róg
Policjanci przeszukiwali go już dwa razy, ale przecież głupi nie jest. Bilety trzyma jego kolega, Lenny odpowiada za public relations. Czyli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta