Przystań Alaska
W Arktyce wokół domów leżą kręgi wielorybów i rogi karibu, przy głównej ulicy stoją znaki „Uwaga, śnieżne skutery”
– Wpadnijcie do mnie na obiad. Zrobię gulasz z karibu – zaprasza Helen. Większość mieszkańców najdalej wysuniętego na północ miasteczka Stanów Zjednoczonych to Eskimosi, czyli Inupiaci, i Helen również do nich należy. Gulasz jest pyszny, bo karibu, dzikie renifery, na które się tu poluje, mają chude i smaczne mięso. Potem Helen zabiera nas na objazd miasteczka. Dla mnie i mojego szwedzkiego kompana w naszym rejsie przez Przejście Północno-Zachodnie, arktycznym szlakiem z Grenlandii na Alaskę, Barrow to pierwszy port na terenie USA. Port? Żadnych nabrzeży tu nie ma, stoimy na kotwicy, przeprawiając się na ląd pontonem. Miasto to kilka ulic na krzyż, bez asfaltu, jak w większości arktycznych miejscowości. Zabudowę stanowią niskie domy ze względu na wieczną zmarzlinę sięgającą 400 metrów w głąb stawiane na palach nad ziemią. Chodzi o to, by ciepło od domu nie roztapiało wiecznej zmarzliny, bo wtedy budynki zaczęłyby osiadać.
Z obwieszonego drogowskazami słupa dowiaduję się, że dużo bliżej stąd do bieguna północnego (niecałe 2 tys. km) niż do Nowego Jorku albo na Hawaje (po 5,5 tys. km). Jesteśmy 530 km za kręgiem polarnym, dzięki czemu od 10 maja do 2 sierpnia trwa tu polarny dzień. Słońce świeci nawet w środku nocy, choć często zasłonięte jest deszczowymi chmurami. Zimą gorzej – zamiast słońca niebo rozświetlają polarne zorze.
Barrow to stolica North Slope...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta