Czytanie z brukselskich fusów
W Polsce rozpętano wokół unijnego szczytu medialną histerię, tak jakby od jego wyników zależało, czy będziemy drugim Hongkongiem – pisze publicysta.
Kolejny najważniejszy szczyt Unii Europejskiej tej dekady skończył się niczym. Tym różnił się od wielu wcześniejszych najważniejszych szczytów, iż przyznali to oficjalnie wszyscy bez wyjątku przywódcy Starego Kontynentu.
W przeszłości brukselskie zjazdy prezydentów i premierów także nie przynosiły oszałamiających przełomów, lecz starano się przynajmniej okrasić końcowe komunikaty szczytnymi hasłami, a to o solidarności, a to o „wspólnym wysiłku na rzecz wyprowadzenia Unii z kryzysu". Tym razem klapa była po prostu klapą – żadne werbalne ozdobniki nie mogły tego zmienić.
Inna Europa
Czy jednak rzeczywiście ostatni szczyt był tak istotny? Ustalenie bud- żetu na lata 2014–2020 to oczywiście ważne zadanie, niemniej Europa ma dzisiaj kilka innych problemów na głowie i parę spraw do załatwienia, które wydają się dużo bardziej fundamentalne, niż wyrywanie sobie miliardów euro na dotacje dla rolników i budowę oczyszczalni ścieków. Następny, grudniowy szczyt UE będzie na przykład poświęcony unii bankowej. Przy całym szacunku dla producentów rzepaku kształt nadzoru nad sektorem bankowym ma dzisiaj dużo większą wagę dla politycznej i gospodarczej przyszłości Europy niż unijny budżet.
Co nie oznacza, rzecz jasna, że należy na negocjacje budżetowe machnąć ręką. Trzeba jedynie znać miarę. W Polsce...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta