Przypadkowy aktor
Mathieu Amalric | O „Wenus w futrze”, Polańskim i reżyserii francuski artysta opowiada Barbarze Hollender.
Rz: W najnowszym filmie Romana Polańskiego gra pan reżysera i wygląda dokładnie tak, jak on wyglądał 40 lat temu.
Mathieu Amalric: Czasem rzeczywiście ludzie nas mylą. Zdarzyło mi się nieraz, że ktoś podszedł, pytając: „Czy mógłbym prosić o autograf, panie Polański?". Ale w tym filmie nie jestem jego odbiciem. Gram koszmarnego faceta, który jest przekonany, że wie wszystko i ma nieograniczoną władzę. A tak naprawdę jest dupkiem, który nie ma pojęcia, czym jest teatr. 95 procent ludzi w tym biznesie to podobni ignoranci. No, może 85 procent. Ale nie Roman. On jest profesjonalistą.
Ma opinię człowieka bardzo trudnego we współpracy. Niemal tyrana.
Jest wymagający i precyzyjny. Ale tyran? Nie. Bo on nienawidzi pewności siebie, nie przychodzi na plan z gotowymi scenami, stale szuka nowych rozwiązań. Słucha uwag każdego członka ekipy, kimkolwiek by on był. Oczywiście, gdy czuje, że robią ten sam film. Ale takie jest prawo reżysera. W końcu to on decyduje.
Miał pan tremę, pierwszy raz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta